Mam w sobie wielką ciekawość Śląska. To taki całkowicie niedoceniany turystycznie region, który za każdy razem czymś mnie zaskakuje. I cały czas mam potrzebę wracania tutaj, szukania nowych miejsc, oglądania czegoś innego. No więc ruszyliśmy z Miłoszem, po raz trzeci. Za pierwszym razem był Chorzów i Katowice, za drugim Gliwice i Beskid Śląski, a tym razem przyszła pora na Sosnowiec, Tarnowskie Góry i mural Kukuczki. W zasadzie w odwrotnej kolejności, bo to właśnie mój ukochany himalaista zainspirował tę wyprawę.
Kiedy w grudniu 2016 roku z wypiekami na twarzy czytałam biografię Jerzego Kukuczki poczułam, że muszę kiedyś zobaczyć Bogucice, ulicę Markiefki i familoki, czyli obraz, który miał on przed oczami, gdy gnało go na szczyty świata. Nie udało się w maju (wylatywaliśmy wtedy z Pyrzowic do Holandii), więc tym razem to właśnie jedna z najstarszych dzielnic w Katowicach była moim pierwszym punktem na mapie. Dotarliśmy do Toszka koło południa, zjedliśmy obiad z rodziną i ruszyliśmy w świat. Miłosz przysnął na autostradzie, w głośnikach przygrywało Antyradio. Wjazd na Bogucice miał własny soundtrack: kiedy objawiły mi się te stare kamienice i ceglane familoki, Fred Durst z Limp Bizkit wyśpiewał znamiennie „Someday you’ll see things my way” (wiem, że cały tekst nijak się ma do sytuacji, ale akurat ten fragment trafił mi w serce). Ciary, od razu ciary 🙂 Zaparkowałam, rozejrzałam się, a tu… dom Kukuczki. Zaparkowałam bezpośrednio pod nim. Obudziłam Miłosza, zrobiliśmy zdjęcia, ja się powzruszałam.
Zatraciłam się w Bogucicach całkowicie. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę muralu z Kukuczką, cały czas robiąc przystanki. Musiałam uwiecznić dosłownie wszystko na swojej drodze. Tutaj czas się zatrzymał. To Śląsk lat 70., ze starymi budynkami, brudną cegłą, węglowym pyłem, wąskimi uliczkami między budynkami, PRLowskimi szyldami. Coś wspaniałego, nie mogłam się napatrzeć!
I w końcu dotarłam tam, gdzie chciałam. Mural! Zachwycałam się tymi z Łodzi, ale Kukuczka bije je na głowę. Czyż nie? 🙂
Wracając do samochodu spotkaliśmy jeszcze prawdziwą Ślązaczkę z psem. Wygłaskaliśmy go dokładnie i dowiedzieliśmy się, że ma 19 lat. I to, zdaniem właścicielki, i tak nic wielkiego, bo pies jej sąsiadki ma… 22. A wszystko to wypowiedziane gwarą. Jak ja ten Śląsk uwielbiam! Powróciliśmy do Toszka, by nabrać sił przed kolejnym dniem – tym razem w planie wycieczki znalazł się zamek w Będzinie i eksplorowanie… Sosnowca. Tego, co to może się poszczycić tylko autobusem do Katowic. Mamy tam nasze podróżujące ekspertki – Kasię i Asię. Dziewczyny były u nas kilka miesięcy wcześniej, teraz przyszedł czas na rewanż na ich terenie.
Zaczęliśmy eksplorację na własną rękę – od zamku w Będzinie. Czasu było niewiele, do tego wszędzie panowie z taczkami i informacje, że trwają roboty na wysokościach. Stwierdziłam, że pewnie ze względu na remont nie da się wejść do środka i odpuściłam. Mały wspiął się tylko na wzgórze i dotknął murów, ale na tym koniec. Później Kasia oświeciła mnie, że wejść się jak najbardziej dało. Co więcej, za wzgórzem mieści się stary żydowski cmentarz, czyli coś, co zobaczyłabym z wielką chęcią. No to Będzin niezaliczony, trzeba będzie wrócić.
Sosnowiec. Wyśmiewany przez Polaków jeszcze bardziej niż Radom ze swoim lotniskiem. Miasto, które w stereotypach jest brzydkie i nie ma nic do zaoferowania swoim mieszkańcom. A jak jest naprawdę? Ano, zupełnie inaczej. Spędziliśmy tam ponad cztery godziny i nie udało nam się zobaczyć nawet połowy z tego, co było godne uwagi. Zaczęliśmy od Pałacu Schöna otoczonego pięknym parkiem.
Przyjechaliśmy w poniedziałek, więc budynek był zamknięty, ale o znajdujących się tam wystawach możecie poczytać tutaj. Ze swojej strony napiszę, że pałac robi wrażenie. Jest po prostu piękny, podobnie jak jego otoczenie. Jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie budynek sądu, który znajduje się w kolejnym pałacu. Majestatyczne gmaszysko, zaskakujące przeznaczenie. Sosnowiec pełen jest sprzeczności i rozjazdów architektonicznych. Rejony totalnie przemysłowe, wyniszczone i brudne otacza bujna przyroda, ścisłe centrum miasta wciśnięte jest jakby na siłę pomiędzy rozsypujące się budynki z cegły, a rynek jest… w podziemiu. Mieszkańcy nazywają go patelnią.
No i ten pomnik… kotwicy. Otrzymany w darze od miasta partnerskiego, Dziwnowa.
Myślicie, że to wszystko? A skąd! Sosnowiec to też imponujące kościoły, w tym neogotycka katedra, która od razu wpadła mi w oko. I cerkiew. Cmentarz trzech wyznań. Miasto, w którym za 6 zł można wejść do egzotarium, gdzie wśród roślin spacerują żółwie. Mini zoo w Parku Kazimierz. Teatr Zagłębia, który zgarnia liczne nagrody. Największa w Polsce sala zgromadzeń świadków Jehowy. Pyszne jedzenie w restauracji Stonehenge, gdzie pieczywo czosnkowe to średnia pizza z mozarellą i czosnkiem. Miejsce, gdzie produkuje się dobre dżemy. Weszłam nawet do pubu z regionalnymi piwami z nadzieją, że napiszę Wam, że mają i to, ale niestety – najbliższy mikrobrowar jest na Jurze. I tutaj też psy dożywają sędziwego wieku – spotkaliśmy panią, której kudłacz ma 16 lat.
Przy okazji dowiedziałam się też, o co chodzi z tym konfliktem Śląsk – Zagłębie. Myślałam, że to Ślązacy nie lubią Zagłębiaków, a okazało się, że niechęć jest wzajemna i zaczęła przy wprowadzaniu nowych podziałów administracyjnych. Chociaż Sosnowiec wygląda jak typowo śląskie miasto przemysłowe, to w zamierzchłych czasach należał do województwa krakowskiego i wchodził w skład Małopolski.
A skoro już przy historii jesteśmy, to niezwykłym miejscem w Sosnowcu jest Trójkąt Trzech Cesarzy – miejsce, gdzie kiedyś przebiegała granica między Rosją, Prusami i Austrią. Dziś znajduje się tu pomnik oraz piękne tereny zielone w miejscu, gdzie łączy się Biała i Czarna Przemsza. Wrażenie robi też stary most kolejowy przechodzący nad rzeką i znikający w gęstych lasach.
To jeszcze dalej nie wszystko. Na trasie mamy jeszcze najstarszą dzielnicę Sosnowca. Miejsce, gdzie czas zatrzymał się dawno temu i nie ma zamiaru ruszyć do przodu. I chyba dobrze, bo cieszy oko osób, które lubią takie retrospekcje – a ja się do nich zaliczam.
Ruszamy do centrum miasta, gdzie czekają nas kolejne atrakcje, w tym pomnik Jana Kiepury, który urodził się w Sosnowcu oraz zabytkowy dworzec. A tuż obok prawdziwy raj – Abadaba. Lodziarnio-cukiernia z tradycjami, klimatem i najwyższą jakością wyrobów. Ograniczam cukier, ale tutaj musiałam dać na wygraną. Lody lawendowe i deser z jarzębiną i czarną wanilią to nie jest coś, obok czego można przejść obojętnie 😉
Ostatnią atrakcją na naszej trasie jest jeszcze zabytkowa lokomotywa i samolot. Przywykliśmy do tej z Nowego Sącza, a tu nagle taka odmiana!
Czas na nas, Miłosz zasypia w drodze powrotnej i omija go naprawdę wyjątkowy zachód słońca. A przed nami jeszcze atrakcje dnia następnego. Tym razem stawiam na Tarnowskie Góry i Park w Reptach. Przemierzamy go w strugach deszczu, z wielkim entuzjazmem. To też wspaniała przygoda – pobiegać po lesie, kiedy kapie na głowy. Ja uwielbiam, Miłosz też nie narzekał 🙂 W parku znajduje się sanatorium poszpitalne – tutaj trafiają osoby tuż po zabiegach. I podobno bardzo szybko wstają na nogi. A wiecie, dlaczego? Chodzi o srebro, które znajduje się w glebie. Podobno powietrze jest tu go pełne, a to z kolei fantastycznie wpływa na stan zdrowia. Prawda to czy nie, park jest wspaniałym miejscem na piesze wędrówki. Ja czuję się tu wspaniale. Przechodzimy pół kilometra i dochodzimy do kolejnego punktu na mapie – Sztolni Czarnego Pstrąga. Planowałam podczas tego wypadu zaliczyć którąś kopalnię (miała to być albo Sztolnia Królowej Luizy albo Szyb Maciej), ale stwierdziłam, że to miejsce będzie jeszcze bardziej interesujące. Zwiedzanie sztolni polega na zejściu pod ziemię o kilkadziesiąt kondygnacji, by trafić do wąskiego korytarza, w którym płynie rzeka. Wsiadamy do chyboczącej się łodzi i przez kolejne 30 minut wolno suniemy w niemal całkowitych ciemnościach, ocierając się o ściany. Wyjątkowa atrakcja dla dzieci, ale i dla mnie. Polecam!
Opuszczamy podziemia i po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że warto rozmawiać. Nasz przewodnik, który przyjechał na Śląsk kilkadziesiąt lat temu z Roztocza ma mi do opowiedzenia pewną historię. Niby nic, a ja mam ciary. Otóż jego teść był krawcem. A z jego usług korzystał nie kto inny, jak Jerzy Kukuczka. To on szył mu kombinezony i śpiwory, gdy himalaista wyruszał na podbój ośmiotysięczników.
Wracamy z Tarnowskich Gór praktycznie bez sił. Może to pogoda, może zmiana ciśnienia, ale oboje nie mamy już siły na dalsze zwiedzanie. Mały zasypia na trasie, a ja jadę w stronę Toszka. Przed oczami wyrasta mi jednak znak na Pławniowice, gdzie mieści się piękny pałac. Odbijam więc, żeby spojrzeć na niego choćby przez okno samochodu. Przy okazji trafiam też nad zalew, więc można powiedzieć, że zaliczyliśmy i pobyt nad wodą 😉
Następnego dnia śpimy do 8, co w ogóle nie jest w moim stylu, pakujemy rzeczy i ruszamy do domu. Postanawiam jeszcze rzutem na taśmę zobaczyć zamek w Ogrodzieńcu. Ciocia radzi, żebyśmy spojrzeli też na pałac w Świerklańcu, który jest przy trasie. To nie do końca mój styl architektoniczny, ale prezentuje się pięknie. Gorzej z Ogrodzieńcem. Samo zamczysko jest cudowne. Dokładnie takie, jak lubię. Ale dlaczego otaczają je dmuchańce, park miniatur, milion budek z jarmarcznym jedzeniem i tłumy turystów? Podreptalibyśmy tutaj z przyjemnością, ale cała radość ze zwiedzania znika na widok tłumów i odpustowego klimatu. Postanawiamy wrócić pod koniec sezonu, w październiku. To zbyt ładne miejsce, żeby je sobie zepsuć zwiedzaniem w takich warunkach.
Zapomniałam napisać, że pierwszego dnia wyprawy udało nam się zaliczyć „skałki”, które kusiły nas z trasy za każdym razem, gdy ruszaliśmy na Śląsk. Góra Zborów to piękne miejsce, a o 9 rano nie było tam żywej duszy.
Śląska przygoda zakończona, szykuję się już na kolejne. Co polecacie zobaczyć tym razem?
Sosnowiec nie jest na Śląsku a mieszkańcy Śląska i Zagłębia tak naprawdę się lubią. Tylko nieliczni mają jakieś animozje.
Wybór miejsc w Sosnowcu bardzo dobry, szczególnie okolice Białej Przemszy. Poszą koniecznie zwiedzić Będzin – nie tylko zamek.
Pozdrawiam
Wiem wiem, województwo śląskie to nie Śląsk. Bardzo jesteście na tym punkcie wyczuleni. Przepraszam 😉 Miałam fantastyczne przewodniczki po Sosnowcu, dlatego ta wyprawa była tak konstruktywna. Będzin będę zaliczać porządnie może jesienią. Pozdrawiam 🙂
Zabrakło mi wspomnień o wspaniałym Człowieku – Janie Kiepurze, o Jacku Cyganie czy Krzysztofie Maternie, by wymienić tych najlepiej znanych … Sosnowiec ma w sobie wiele uroku i dla przypomnienia – w 1902 roku otrzymał prawa miejskie mając już kolej, dworzec i Teatr – jak na tamte czasy wyczyn … pozdrawiam wszystkich Sosnowiczan i Ich sympatyków z dala od rodzinnych stron …
To nie jest kwestia wyczulenia tylko prawdy historycznej. My żyliśmy w Księstwie Siewierskim, granicą była rzeka Brynica za którą byli już Niemcy i zniemczeni Polacy, którzy łatwo przyswajali sobie niemiecki ordung. Animozje są do tej pory niezależnie od wieku osoby i są tak po jednej jak i po drugiej stronie. Jeszcze rok temu na lekcji tańca w Katowicach słyszałem, że od Ślązaków, że nie pojadą na salsotekę do Sosnowca bo nie mają paszportów – niby taki żarcik.
Napiszę Ci to co przekazał mi tata urodzony w 32 roku. Jak do Sosnowca w 1939 wkroczyli Niemcy to z każdym oddziałem SS-manów szedł Ślązak w czarnym skórkowym płaszczu. W pierwszym dniu właśnie Ci Ślązacy kazali wszystkim opuścić kamienice i ustawić się w szeregu (na ul. Modrzejowskiej – kiedyś główna ulica miasta). Mój dziadek też miał kamienicę na Modrzejowskiej i też z całą rodziną i z moim siedmioletnim tatą musieli wyjść i ustawić się w szeregu. Byli bici i poganiani bardziej przez Ślązaków niż przez Niemców. Później każdy ślązak wyjął listę i zaczęli czytać nazwiska osób, które musiały wystąpić i od razu bez niczego byli zabierani na dworzec kolejowy – nikt nigdy ich więcej nie widział. Byli to nauczyciele, księża, spora część bogatszych żydów, właściciele fabryk itd.
Później Ślązacy grabili mienie osób wywiezionych.
Trzeba pamiętać, że w Sosnowcu, przed wojną, 80% mieszkańców było żydami i wszyscy zostali przez Niemców wywiezieni do obozu w Oświęcimiu. Po wojnie tereny te zasiedlili prości ludzie uciekający ze wsi do miasta bo była budowana Huta Katowice (pomimo nazwy znajdowała się na Zagłębiu. Teraz to nie ten sam Sosnowiec.
Ślązacy szpiegowali i jeszcze przed wybuchem wojny szykowali te listy dla Niemców – stąd taka niechęć do Ślązaków. Zresztą w ich gwarze jest więcej słów niemieckich niż polskich. Jak się dogadałaś z tą Ślązaczką to ona tylko zaciągała po śląsku bo śląskiej gwary Polak nie zrozumie.
W Sosnowcu urodził się również Władysław Szpilman (główny bohater filmu Polańskiego pt: „Pianista” – mieszkał 3 kamienice od kamienicy mojego dziadka.
Pozdrawiam
Dziękuję za ten komentarz. Cenna wiedza. Pozdrawiam!
Witam – piękna wycieczka, radzę wybrać się do Ogrodzieńca jak będzie turniej rycerski, na pewno Twój Miłosz będzie zachwycony widząc rycerzy w pełnych zbrojach na koniu – pokazywane są też walki na kopie, na miecze i walki piesze
Dziękuję 🙂 Pokazy rycerskie mamy też w Krzyżtoporze i Chęcinach, więc mały jest już z nimi obeznany. O dziwo mamy bardzo podobne preferencje, jeśli chodzi o zwiedzanie ruin. Lubimy, żeby było deszczowo, zimno i bezludnie. Wtedy czuje się ducha (a nawet duchy) historii. Co nie zmienia faktu, że rekonstrukcje też bardzo lubię, zwłaszcza jeśli dochodzi do tego husaria albo pokazy sokolników. Pozdrawiam!
Ciekawie napisane 🙂 Jednakże wkradł się mały błąd. W Sosnowcu na ulicy Smutnej znajdują się cmentarze 4 wyznań (żydowski, katolicki, prawosławny i ewangelicki). Do trzech ostatnich jest wejście z ulicy Smutnej, do cmentarza żydowskiego wejście jest od drugiej strony.
O, dziękuję za tę uwagę. Zaraz wyedytuję 🙂 Pozdrawiam!
Najlepsze co jest w sosnowcu to autobus do Katowic.
W Katowicach nawet mieszkania, które mają okna z widokiem na sosnowiec są tańsze.
Tak tak, wszyscy o tym wiemy. A niektórym chce się sprawdzić, czy aby na pewno tak właśnie jest 😉
Najlepsze co tam znalazłem to autobus do Katowic
Przykro mi. Następnym razem proponuję lepiej szukać 😉
Hej hej hej skoro już planujesz następną przygodę związana z moim ukochanym śląskie gdzie mieszkam proponuję abyś konieczne zwiedziła Zabrze i Pszczyna na pewno będziesz zachwycona Pszczyna czaruje swoim urokiem i historią. Pozdrawiam
Hej, no pewnie, że uwzględnię w planach następnym razem. Chyba jesienią znów ruszę w te strony 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
radze też zajrzec na Nikiszowiec w Katowicach – wspaniałe osiedle robotnicze z 1907 roku – każdy portal wejsciowy do klatki schodowej jest inny, i wspaniała koncepcja architektoniczna – możesz też obejrzeć w Google.
Na Śląsku i w Zaglębiu jest mnóstwo wspaniałych i ciekawych miejsc
Kusił mnie Nikiszowiec, kiedy była w Bogucicach, ale mały już mi opadał z sił i trzeba było wracać do bazy. Mam nadzieję, że następnym razem się uda 🙂
Bardzo lubię takie opowieści, ja gorol z Sosnowca mam jeszcze wiele do opowiedzenia o swoim mieście, lubię Ślązaków, nie czuję do nich żadnych animozji, a spacery po starych miejscach to wielka frajda, aha, są jeszcze obok gdzie mieszkam urokliwe i stare Mysłowice, jest co oglądać.
Uwielbiam stare miasta. Mysłowice mam na swojej mapie, nie tylko ze względu na Centralne Muzeum Pożarnictwa. Pozdrawiam!
Ok, tylko że Sosnowiec to nie Śląsk, tylko jest w obecnym województwie śląskim.
No i po co było jechać do Toszka tyle kilometrów, żeby wrócić nazajutrz do Sosnowca, skoro Bogucice są DOSŁOWNIE rzut kamieniem od Sosnowca ???
Pewnie po to, żeby czterolatek poszedł spać przed północą i był czas na to, żeby choć trochę tego Sosnowca zobaczyć 😉
Problem Sosnowca jest że najlepsze lata rozkwitu za nim, teraz wyludnienie, trochę przemysł samochodowy nadgania.
Ale dlaczego wyśmiewany w Polsce !? Kiedyś 10 (dzisiąte – 289 tyś.) miasto w Polsce pod względem liczby mieszkańców.
TAk samo brzydkie i ładne jak szereg innych miast. Park sielecki i żeromskiego, pałace fabrykantów, dobry system dróg, ciekawe osiedla,
niektóre z basenami letnimi w PRLU !
Miasto robotnicze ale i z bardzo dobrym szkolnictwem. Patelnią rynek był nazywany ale KIEDYŚ (przed przebudową)
kiedy to rynek obniżono. Chyba faktycznie nie było to najszcześliwsze.
Z jakich podziałów administracyjnych ? Bardziej chodzi o zabory. Wtedy narosły rożnice kulturowe oraz po wojnie kiedy z sosnowca na śląsk exportowano kierowników.
Nie zawsze były animozje. Na jednym z cmenatrzy w Sosnowcu jest wspomnienie i cześć dla powstańców śląskich, po przyłączeniu do Polski części Śląska
manifestacja 100 tysięcy w Sosnowcu w latach 20 tych.
Sosnowiec to Zagłębie Dąbrowskie. Polska. Nie jest śląskiem zupełnie i pod każdym względem – ale ma takie czy inne powiązania ze śląskiem. W sosnowcu mówi się czystą polszczyzną, humor nie jest tak dosłowny jak na śląsku, inna kuchnia, ale na dyskoteki się jeździło do chorzowa (piramida) i Katowic (palermo ?) ale i sosnowca (galeria).
W domu mnie nie szczepili awersją do śląską i takiej nie mam – (dopóki ktoś jawnie w towarystwie się do Sosnowca nie przyp.)
z tego co kojarzę młode osoby ze śląska są niestety szczepione w domu anty sosnowiec zamiast sobie same zdanie wyrobić.
Najgorsze jak – naszczęście nieliczni ze śląska – mówią o Sosnowcu – ADRAICH – czyli dodatek do rzeszy (niemieckiej), tereny z
poza rzeszy (niemieckiej)….no comments.
Jak chcesz poczuć klimat Śląska, to celuj w Nikiszowiec, Bytom, Chorzów.
Dla dzieciaków, młodzieży i aktywnych sportowo na pewno jeszcze Stawiki, gdzie oprócz standordowych aktywności typu bieganie, rolki, rower można uprawiać wakeboard – nowe, świetne centrum wakeboardu z pachnącym jeszcze nowością wyciągiem dookoła jeziorka. Dla dzieciaków i rolkarzy czy deskarzy park sielecki – specjalny dedykowany tor dla rolkarzy i skatepark. Fani kolejnictwa znajdą nie tylko lokomytwę parową ale i zabytkowy dworzec Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Miłej zabawy 🙂
Będę badać temat, dziękuję! 🙂
Sosnowiec należał do województwa kieleckiego a nie do krakowskiego. Animozje między Zagłębiem a Śląskiem biorą się z zaszłości historycznych i są podsycane przez ludzi nieznających tych zaszłości, mających na celu tylko z komuś dołożyć. Ślązacy mają żal, że w czasie powstań Polska nie ujęła się otwarcie za nimi, lecz interesowała się kresami wschodnimi, a nie pamiętają, że to przez Brynicę w Sosnowcu szli ochotnicy do powstań. Z drugiej strony pamiętają tylko tych, którzy podpisali listę lojalności do III Rzeszy, nie zwracając uwagi, że większość była zmuszona do takich działań. Takich przykładów można wyliczać więcej.
Pozdrawiam
Sosnowiczanin przychylny Ślązakom
Te wszystkie negatywne komentarze o Sosnowcu są pisane przez ludzi którzy zakładam, że nie byli ani raz w tym mieście. W Sosnowcu jest co robić, przez ostatnie lata po zmianie prezydenta Pana Górskiego sporo się zmieniło. Każde miasto ma swój urok i historie a pisząc rzecz w stylu, że najlepsze co może Cię trafić w SC do autobus do Kato jest obraźliwe dla mieszkańców tego miasta, zastanówcie się nad tym. Szczególnie Ci co o mieście nie mają zielonego pojęcia.
Pochodzę z Częstochowy, ale los połączył mnie z Sosnowcem w 1972 r. i bynajmniej nie żałuję. Tak się złożyło, że wiele czasu spędzałem z racji pracy zawodowej z Ślązakami. To wspaniali ludzie z poczuciem humoru. Dobrze jest mieć przyjaciela Ślązaka, ale oby nie był wrogiem – wtedy już nieciekawie. Śląską piękną mowę poznałem na tyle, że „Hanys nie pozno, żech je gorol” i to nie jest prawda, że sosnowiczanie są gnębieni przez Ślązaków z racji „pochodzenia” – to tylko trochę uszczypliwe żarty w obie strony, które jedynie pogłębiają wspólną sympatię. W końcu jesteśmy sąsiadami, a przecież wiemy z piosenki: „jak dobrze mieć sąsiada”. „Brawo Ty” za przybliżenie wizerunku Zagłębia. Tak 3V. 🙂
Dziękuję za dawkę wiedzy i przemiły komentarz. Pozdrawiam! 🙂
Pani Agnieszko. Tą dziurę, którą wykopali nam lat temu 20 to już coraz rzadziej się Patelnią nazywa. Proszę zerknąć na stare zdjęcia miasta – kiedyś cały ten obszar między kamienicami a dworcem był całkowicie płaski – właśnie jak patelnia. 🙂
O proszę, czyli miałam niedokładne informacje. Dziękuję za uzupełnienie mojej wiedzy 🙂
Nie wiem czemu ale 3 stłuczki miałem w ostatnich 2 latach z SO i SBE a jezdze po całej polsce 70 tys km / rok. Zawsze policja i wina nie moja….
Czy to przypadek ?
Nie mam uprzedzeń to fakty…………
Tak cichutko, żeby nikt nie słyszał, napiszę od siebie: po Sosnowcu nie dość, że dziwnie się jeździ, to jeszcze strach. Tam naprawdę obowiązują jakieś inne prawa dotyczące tego, jak prowadzić auto.
Witaj. Minibrowar jest w Bytomiu na rynku. Nazywa się u Gawronow.pyszne piwo, którego produkcję można oglądać live:) acha. Sosnowiec to najbardziej wysunięta na południe dzielnica Warszawy 🙂 pozdrawiam
Ooo, dziękuję za informację. Sprawdzę z przyjemnością 🙂
Na Nikiszowiec, nie jedź tam,tam jest sama patologia co drugi turysta bez aparatu wraca tylko rynek i dalej niechodzimy, wiem bo mieszkam.
Witam. Faktycznie pora odrzucić stereotypy dotyczące śląskich miast. Miasta bardzo zmieniły się od lat 70, kiedy to było „brudno i czarno”. Wokół dużo zieleni i lasów. Kilka lat temu pojechałem zwiedzić Katowice, ale planuję wypad na dłużej – pozwiedzać inne okoliczne miasta. Ja również w każdym miasteczku staram się odnaleźć coś ciekawego i myślę, że jak się chce to się znajdzie. W tym roku zwiedziłem 10 miast wokół Zatoki Puckiej. Może na Śląsk uda mi się za rok… Pozdrawiam
Zgadzam się całkowicie, Śląsk trzeba poznać na nowo. Ja dalej dopiero zaczynam to robić i jestem zauroczona. Życzę owocnej eksploracji i czekam na relację 🙂
Kiedy ostatni raz byłam w Sosnowcu, to jeszcze nie było murala z Kukuczką, który rzeczywiście robi niesamowite wrażenie!!
Bo mural jest w Katowicach 😉